Kolejna wizyta w szpitalu 7 marca 2017. Przyjęto mnie, zrobiono wywiad (bardzo nieprzyjemna lekarka) - z pretensją, że nie mam odpisu z poprzednich operacji (w tym z laserów, których nie mam w domu).Przyjęto mnie rano w miarę szybko. Cały dzień miałam dla siebie; nawet obiad dostałam :); wieczorem standardowo wenflon i zakaz jedzenia.
08.03.2017r. - Dzień kobiet :D
Najpierw ordynator wzywał do siebie, patrzył w gały i rozmawiał. Moja kolej, wchodzę, mówią mu co było i kiedy robione - patrzy w gały i pyta, kto mnie przysłał na usuwanie oleju, jak on najpierw wszczepia soczewkę, a dopiero później wyciąga olej (nic nie powiedziałam, zatkało mnie - przecież sam mi mówił, sam zadecydował, sam podał termin... :(). Lekarze szukali dla mnie tej nieszczęsnej soczewki, ale na stanie mieli tylko -5 ( w okularach mam -5,5). Decyzja: wyciąganie oleju. Sprawdzał (na tyle, na ile się dało) czy olej zmętnił moją soczewkę - z widoczności przez olej, jednak nie tak bardzo. Kazano mi się przygotować do zabiegu.
Przebrałam się i czekałam. z nerwów i przeciągania się czasowo łaziłam siku co chwilę ;) Powiedziano mi, że jestem 6. Pielęgniarka przyniosła mi "różową pigułeczkę", połknęłam, a że widziałam że ma chwilkę czasu to opowiedziałam jak się czułam po poprzedniej. Stwierdziła, że podano mi to samo i to znaczy że mam "czysty organizm" i dlatego tak mocno zareagował.
Przyszła moja kolej: Zawieziono mnie na łóżku do sali operacyjnej. Tym razem był Pan anestezjolog, opowiedziałam mu też historię z poprzednim połknięciem "różowej pigułki" - potwierdził to, co powiedziała pielęgniarka ;).Cały zabieg byłam świadoma - nic nie bolało, było dobrze.
Powrót na salę, drzemka, obiad, hot-dog i lody w kafejce szpitalnej, oko zaczęło boleć później. Dostałam polopirynę i przeszło :)
Rano wizyta u lekarza, później u ordynatora. Źrenica rozszerzona, więc i tak nie mogli mi zbadać dobrze jak widzę.Dostałam wypis i do domu - z czego oczywiście się ucieszyłam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz